Browar Sobótka

„U stóp Ślęży, otoczony przez potężne lasy dębowe i świerkowe przegląda się w dużym stawie leżącym w parku potężny i wyniosły masyw browaru w Górce. Położony nieco wyżej zamek z kościołem, wznosząca się na szczycie Ślęży kaplica, a na niższej górze pomnik Bismarcka wzniesiony przez stowarzyszenie studentów z Wrocławia, dają otoczenie, którego pod względem piękna i wspaniałości darmo gdziekolwiek indziej szukać” pisze autor folderu na jubileusz 50-cio lecia browaru. Pięknie ale…

Aktualnie przy niedużym stawie stoi wysoki, czerwono-biały gmach dawnego góreckiego browaru. Wybite okna delikatnie mówiąc straszą, dziedziniec zarastają krzaki, tył budowli, został zrównany z ziemią, a wcześniej stanowił zaplecze techniczne browaru (kotłownia, maszynownia, warsztaty, archiwa). Przed wojną wielu mieszkańców ówczesnego Breslau czy Waldenburga oddałoby wiele za zimnego „Jungbiera” pochodzącego z góreckiego browaru, także i po wojnie pasteryzowane piwo o nazwie
„Sobótka” było całkiem popularne. Nie wszyscy wiedzą, że miejsce, gdzie produkowano te trunki, kryje ciekawą historię, stanowi zabytek techniki, a większa część budowli mieści się pod ziemią

Sobótka-Górka położona jest na zachód od centrum Sobótki, po północnej stronie wznoszącej się majestatycznie Ślęży. Powstanie Górki (Gorkau)
przypisywane jest już Piotrowi Włostowicowi, który miał tu podobno swoją siedzibę. W 1121 r. do miejscowości przybyć mieli augustianie i, jak twierdzą niektórzy historycy, założyli tu nawet klasztor, przeniesiony następnie na wyspę Piasek we Wrocławiu. Pierwsze potwierdzone źródła o miejscowości pochodzą dopiero z 1204 roku, natomiast informacja o istniejącym tu dworze pochodzi z 1209 r. Przez długi czas istniał tu folwark klasztorny, z którego zarządzano okolicznymi dobrami kościelnymi.

Historia browaru jest jednak dużo późniejsza, właściwie rozpoczyna się w roku 1812 kiedy to miejscowość otrzymał baron Ernst von Lüttwitz. Zaadaptował on dawną część klasztoru na swoją rezydencję i w 1817 roku zbudował poniżej niej browar produkujący piwo metodą bawarską – pierwszy taki obiekt w okolicy. Był to niewielki zakład. Ten, który możemy podziwiać (lub patrzeć nań ze smutkiem i żalem) datowany jest na 1858 rok. Browar początkowo produkował piwo według metody bawarskiej, wykorzystując wodę z tzw. „Źródła Piwnicznego”, oddalonego ok. 1000 m od browaru. Odpowiedni personel techniczny, sprowadzony z Bawarii, pracował pod bacznym okiem mistrza browarnianego Schmidta. Pierwsze butelki piwa sprzedawano w lokalnym wyszynku oraz we Wrocławiu, w piwnicy o nazwie „Piwnica w Górce”. Prowadzenie interesu po Ernście von Lüttwitz przejął jego syn, Wilhelm, który w 1858 doprowadził do zawiązania spółki komandytowej „Gorkauer Societäts Brauerei”. Jej głównym zarządcą został niejaki Reinhold Seifferst. Wilhelm von Lüttwitz rozbudował zakład z rozmachem: na miejsce sprowadził ponad 300 murarzy, cieśli i innych robotników. Zarządzać nimi miał browarnik Johann Martin Linz z Norymbergi. W 1859 r. budowę zakończono i podczas wspaniałej uroczystości poświęcono nowy browar.

Piwo było początkowo dobre, ale szybko okazało się, że ma dość małą trwałość. Powodem tego było używanie nieodpowiedniej wody do produkcji. „Nieodpowiednia” jest słowem, co najmniej łagodnym – do produkcji piwa używano po prostu wody z pobliskiego stawu, który nie należał do najczystszych. Wymieniono kadrę techniczną, jednak i to nic nie dało, a obroty spadały. Firma coraz bardziej podupadała. Dla ratowania rodzinnego biznesu, Wilhelm von Lüttwitz rozpoczął poszukiwania strategicznego inwestora i znalazł takiego w 1864 r.

Znany nam już browarnik Linz chyba od początku swojego zatrudnienia
w góreckim browarze narzekał na jakość piwa. Winę, jak już wcześniej wspomniałem, ponosiła nieodpowiednia woda. By raz na zawsze rozwiązać ten problem, w 1864 r. tajny radca von Kulmitz polecił wykuć w granitowych skałach na stokach Ślęży pomieszczenia – sztolnie, których zadaniem było zbieranie i filtrowanie wody – najważniejszego składnika złocistego napoju. Po przefiltrowaniu przez warstwę granitu, woda gromadziła się w olbrzymich cysternach w podziemiach browaru. Kulmitz postawił na nowe kadry – do
procesów warzelniczych zatrudniono pochodzącego z Czech niejakiego Burkę, za którego zarządu „znacznie wzrósł zbyt browaru”. Jak podkreśla autor jubileuszowego folderu, „z całą stanowczością można tu stwierdzić, że punkt zwrotny w historii zakładu nastąpił z chwilą zrozumienia konieczności stosowania w produkcji piwa czystej wody, a zasługa odkrycia tego faktu i wprowadzenia go w życie należy do tajnego radcy von Kulmitz” „Koszty poniesione na wprowadzenie tego systemu w życie były bardzo wysokie” – dodaje. Na wszelki wypadek kronikarz zapewnia też, że w tym okresie wodę ze stawów wykorzystuje się „wyłącznie do celów chłodniczych i ciepłowniczych”. Kiedy poradzono sobie już z problemem wody, ciągłość produkcji mogła być zagrożona wyłącznie przez nieodpowiednie chłodzenie leżakowni. Pomieszczenia wewnątrz wykutych w granicie skał miały specjalną konstrukcję przypominającą budowę termosu – wewnątrz wykutych sal budowano pomieszczenia o cienkich ściankach, za którymi układano lód. Tenże lód pozyskiwany był ze stawu przed browarem i z pomniejszych okolicznych stawów. Zatrudniano do tego setki robotników. Kronika browaru podaje, że ze względu na ciężką pracę robotnicy ci buntowali się i żądali większych płac. Zarząd browaru obawiał się także nadejścia gorącego lata po ciepłej zimie, w którym to okresie lodu mogło braknąć, rozpoczął więc starania o instalację skomplikowanej maszynerii chłodniczej napędzanej energią elektryczną. Obawy zarządu okazały się niebezpodstawne. W 1898 r. wiosna była tak ciepła, że w marcu brakowało już lodu w piwnicach, a w kwietniu „po raz pierwszy w historii browaru zdarzyło się, że piwnica całkowicie opustoszała”. Nowe maszyny chłodnicze zaczęły pracować w browarze dopiero w sierpniu 1898 r., (powodem takiego opóźnienia była równie ciężka sytuacja innych browarów, stąd przeciążenie fabryk produkujących maszyny chłodnicze i tak długi czas oczekiwania) niemal w ostatniej chwili przed zmarnowaniem się całego zapasu piwa z powodu zbyt wysokiej temperatury. Dzięki ich uruchomieniu temperatura w leżakowniach spadła w ciągu 48 godzin z +8ºC do + 1ºC. „Do tego (jednak) czasu, w ciągu kilku miesięcy wydano na lód sprowadzany ze Skandynawii, z Mazur i jeziora Czocha ok. 36 000 marek, a było to jeszcze taniej, niż gdyby miano sprowadzać lód ze stawów karkonoskich” – pisał kronikarz. W krótkim czasie zainstalowano nowe urządzenia mechaniczne w maszynowni i kotłowni oraz zmodernizowano układ chłodniczy.

Wydajność browaru sięgała 50 000 hektolitrów piwa rocznie, które sprzedawane było na terenie niemal całego Śląska. Produkowano wówczas piwo leżakowe, mocne, słodowe oraz tzw. „koźlaka” (Jungbier), czyli
piwo produkowane metodą dolnej fermentacji, które było produkowane sezonowo z przeznaczeniem do spożycia w maju, jesienią i na Boże Narodzenie. Browar stworzył oddziały w Wałbrzychu oraz Nowej Rudzie (w 1921 roku zakupiono browar noworudzki) oraz 32 filie. W wielu lokalach gastronomicznych serwowano góreckie piwo, w tym w samej Górce w popularnej restauracji „Rosalienthal”. Przed wybuchem II wojny światowej browar zatrudniał 17 urzędników oraz 75 robotników, zaś całe przedsiębiorstwo z filiami – 230 osób Po wojnie browar wznowił produkcję już w 1945 roku. Piwo z browaru góreckiego jeździło na przykład w słynnych WARSach. Pierwszym dyrektorem był Tadeusz Jagielnicki. Zakład szybko się rozwijał i w latach pięćdziesiątych zatrudniał około 120 pracowników. Produkcja w latach 1955-1969 zwiększyła się z 78 340 hl do 93 521 hl. W późniejszym okresie, przez wiele lat, zakład był dobrze prosperującym organizmem, produkującym piwo także na eksport. W okresie największej prosperity, produkcja oscylowała w granicach od 80 do 100 tys. hektolitrów rocznie. Przez kilka lat działały tu Zakłady Piwowarskie S.A.
z Wrocławia co najprawdopodobniej okazało się gwoździem do trumny browaru. Taka oto jest mocno skrócona i smutna historia Browaru Sobótka, którą podzieliły również inne okoliczne browary (jakby ktoś nie wiedział, piwo Piast jest produkowane w Okocimiu (województwo małopolskie) więc Wrocławiem ma tyle wspólnego, co politycy z mówieniem prawdy. Jak myślicie czy w dzisiejszych czasach przy trwającej wciąż rewolucji piwnej i stale rosnącej popularności piw typu „slow” wśród konsumentów browar miałby szansę istnienia?

Zakład został zamknięty w 1997 roku. Aktualnie browar jest ruiną, z której wycięto wszystko co metalowe, wyburzono okalające go budynki techniczne, a cały pozostały kompleks systematycznie niszczeje stając się np. wysypiskiem śmieci i gruzu. Na szczęście znalazł się człowiek z pasją Bartłomiej Bogdański, wychodząc z inicjatywą Browarnia Sobótka Górka dzięki, której tradycja piwowarska dostała szansę na odrodzenie w Sobótce. Piwo jest warzone według oryginalnej receptury, z zachowaniem wszystkich zasad sztuki browarniczej, przy użyciu najwyższej jakości surowców, oraz co rzadko spotykane używa się metody dekokcyjnej podczas zacierania, niezwykle praco i energochłonnej ale nadającej gotowemu piwu niepowtarzalny smak i barwę, których to próżno szukać w szeroko dostępnych na rynku trunkach.

Jak wyglądał browar dawniej, a jak wygląda dzisiaj możecie zobaczyć w albumie, który przed chwilą umieściłem dodatkowo poniżej chyba jedyny film ukazujący browar podczas gdy jeszcze funkcjonował.

Jeżeli doczytałaś(eś) do końca to jest mi bardzo miło .

Browar Werter: https://www.facebook.com/BrowarWerter/

 

 

 

Udostępnij:
Oceń ten artykuł

kontakt@terazsudety.pl